przez Wojciech Frąk » Wtorek, 12 Czerwiec 2007, 23:07
No i Mistrzostwa Juniorów Młodszych 2007 mamy za sobą. Uważam, że impreza była dobrze przygotowana, przeprowadzona i odbyła się bez większych wpadek organizatora. Warunki zakwaterowania na poziomie koszar w Dęblinie a wyżywienie porządne jak na posiadane środki. Mały minus za duże odległości pomiędzy stołówką, łóżkiem a lotniskiem. Dzieciaki dobrze się bawiły i ostro walczyły o miejsca na podium ze swoimi rówieśnikami. I pewnie byłoby fajnie gdyby nie ich opiekunowie i pomocnicy. W każdym z nas siedzi bakcyl współzawodnictwa - przecież po to jeździmy na zawody. Ale jak to z bakteriami czy wirusami, są chorobotwórcze i przez to zapadamy na przewlekłą potrzebę sukcesu. Najgorszy stan chorobowy to stadium „muszę być najlepszy chociażby się waliło i paliło,, Jeżeli instruktor lub opiekun nie reaguje lub zezwala na łamanie przepisów sportowych w celu osiągnięcia nadrzędnego celu – jak najlepszej lokaty- to mamy poważny problem. Cała idea wychowania porządnego obywatela RP leży w gruzach. Jaki sygnał dajemy naszym podopiecznym na resztę ich życia w społeczeństwie? Proste. Nie trzeba być uczciwym i porządnym, ważny jest tylko cel, do którego dążysz kombinując i kręcąc. Przykłady?
1. Finał F3J/M – Jeden z zawodników był holowany przez 17 latka, ( sic! Członka Kadry Narodowej Juniorów w F3J)
2. Dziwny sposób rozegrania konkurencji F1P/M
Czasem dochodzę do wniosku, że zawody dla dzieci powinny odbywać się bez udziału dorosłych. Dorośli im tę zabawę psują.
P.S. Dla dociekliwych. Protestu w F3J/M nie było. Na gorąco doszedłem do wniosku, że 9 czy 8 miejsce różnicy nie robi, a chłopak lepiej zapamięta swoje błędy, mając świadomość ostatniego miejsca w finale. Teraz po czasie piszę o tym gdyż jednak uważam, że wszystkie takie rzeczy powinny być ujawniane ku przestrodze naśladowców.
Wojtek