Licencja jako prawo jazdy?... Wiem o co Ci chodzi ale jak egzaminować modelarzy? Przecież każda kategoria jest inna. Ten, który lata modelami silnikowymi, musiałby zdawać inny egzamin od szybowników, a modele wolno latające? Wcale nie są mniej niebezpieczne (np. F1C).
Poza tym egzamin z latania wcale by nie oznaczał, że ktoś umie latać już wszystkim (heli F3C).
A co do ubezpieczenia, kto ma płacić wyższe składki? Zawodnik, który jest już wlatany i ląduje do nogi lub do ręki w każdych warunkach, czy może początkujący niedzielny modelarz, który lata nad samochodami i ludźmi? Kto stwarza większe zagrożenie?
Uważam, że ryzyko jest wszędzie takie samo (w tym przypadku jeden i drugi jest pod wpływem stresu) i dlatego ubezpieczenie powinno być dosyć wysokie ale uśrednione – dla wszystkich kategorii takie samo.
A co z treningiem przed „egzaminem”? Mógłby trwać tak długo, żeby odniechciało się licencji.
Pzdr Arek